playlist

poniedziałek, 5 stycznia 2015

Rozdział 7

Jest niedziela, dzień przed początkiem roku szkolnego. Po wizycie Nialla Kate otrzymała tylko przemowę "Jak ty się zachowujesz" i miała spokój. W piątek była impreza u Harry'ego, z której Kate niewiele pamięta. Dzisiaj jechała ściągnąć szwy. Dalej chodzi w bandażu i czuje dyskomfort w tej dłoni, ale jest znacznie lepiej.
Jutro się zacznie jazda. Amanda powiedziała jej, że ma zakolegować się z sąsiadem. Oczywiście nie powiedziała tego dosłownie lecz zasugerowała w dość oczywisty sposób mówiąc, że jest uprzejmy, wygadany, ma ciekawe zainteresowania. Ale tak on wyglądał tylko z jej punktu widzenia.
Kate przesadzała ze swoimi reakcjami, ale jest ona tylko niezrównoważoną, dojrzewającą nastolatką. Czyż nie? Hormony buzują. Tak to wszyscy tłumaczą. W końcu ma tyko 15 (w marcu 16) lat.
Godzina 18:57. Kate siedzi na swoim parapecie i patrzy na okolicę. Tak spokojną i piękną.
Słońce chyli się ku zachodowi. Wspomina...

Szczęśliwa. Była szczęśliwa. Mała dziewczynka z warkoczykami patrzy na swoją rodzinę. Ma 6 lat, lecz mimo tego wieku rozumie wiele. Więcej niż inni z jej klasy.  Tata często daje jej postrzelać z broni, zabiera ją na wycieczki gdzie dzieją się straszne rzeczy, ale ona nie płacze, nie boi się bo tatuś wie, że ona jest inna niż inne dzieci. Często jej to mówi. Mówi też, że ona kiedyś będzie jak on. Nazywa ją kwiatuszkiem choć ona wcale nie jest delikatna jak niewinne płatki stokrotki. Gdy mamy nie ma do tatusia przychodzi duży pan, który jest miły dla niej, daje jej słodycze i pyta jak w szkole. Ma szklane oko i kilka podłużnych blizn na twarzy. Ale ona się go nigdy nie bała. W przeciwieństwie do Nicol, która płakała wniebogłosy. Przez to mamusia jeździła do cioci Am, za którą Kate nie przepadała. Ale teraz, gdy byli wszyscy razem, tak spokojni, uśmiechnięci i szczerze szczęśliwi z powodu swego towarzystwa uwielbiała i ciocię i dziadków, wujka Thomasa, Anabel i Sama. Wzięła do ręki aparat i uwieczniła ten moment.
Tata z wujkiem rozpalają ognisko, ciocia z mamą śmieją się a łzy ciekną po ich policzkach gdy odchylają się do tyłu, Ana, Sam i Tom biegają dookoła stołu z tak słonecznymi uśmiechami jakie na twarzy dziecka mogą wykwitnąć i dziadkowie, którzy siedzą na drewnianej huśtawce wpatrzeni w siebie jak w obrazki. Wszyscy tak szczęśliwi, tak normalni. To była ostatnia taka chwila prawdziwości. Ostatnia chwila gdy drugi człowiek miał jakiekolwiek znaczenie. Po tym ognisku wszystko stopniowo zaczęło się psuć. Przez kolejne 3 lata wszystko ulegnie radykalnej zmianie. A zwłaszcza życie i psychika Kate. Tej szczęśliwej dziewczynki z warkoczykami, która kochała mamę tatę, siostrę. Tej szczęśliwej dziewczynki z prawie białymi włoskami, która uwielbiała się bawić bronią, biegać z tatą po lesie i rozmawiać z nie odpowiednimi ludźmi. Ta dziewczynka, która zabiła człowieka w wieku 7 lat. Zabiła wtedy po raz pierwszy i nie ostatni. 


Słońce zachodzi. Chowa się za domami. Kate ociera samotną łzę spływającą po jej policzku i wstaje. Podchodzi do łóżka i wyciąga spod niego pudełko pełne zdjęć z jej dzieciństwa. Siada na podłodze i je otwiera a na wierzchu znajduję się to pamiętne zdjęcie. Głaszcze twarz matki i siostry szepcąc:
- Pamiętajcie, to wszystko dla was.
Przejrzała resztę zdjęć. Pierwszy dzień szkoły, pierwsze polowanie, wesele cioci, granie dla mamy na organach, przedstawienie "Romea i Julii", kąpanie w basenie z Aną i Samem (Niki miała nogę w gipsie), mama, tata, ona i Niki uśmiechnięci w stronę aparatu siedzą na schodach domku w lesie.
Patrzyła się na zdjęcie przez kilka sekund po czym wrzuciła je z resztą fotografii do pudełka i wepchnęła pod łóżko. Przytuliła swoje kolana i zaczęła się kołysać w przód i w tył próbując odgonić wspomnienia z 15 lipca 2008 roku.
Gdy słońce schowało się za horyzontem dziewczyna wstała nadal próbując uciszyć tak dobrze jej znany głos mówiący w jej głowie w kółko i w kółko Na ciebie jeszcze przyjdzie kolej.  Przeszła kilka kółek na środku swojego pokoju ciągnąc się za włosy. Łzy zaczęły jej spływać po policzkach jakby ktoś odkręcił kurek.

Tato! Nie! Mamo! Mamo! Nie! Nie rób tego! Tato! Proszę! Niki! Gdzie jesteś? Niki? Tato nie! Błagam! Nie! Odłóż to! Proszę! Nie, nie, nie! Mamo! Wszystko będzie dobrze. Tak, tak, tak. Tak! Obiecuję Niki! 

Wybiegła z pokoju i popędziła na dół porywając klucze i bluzę.  Zatrzasnęła drzwi i w biegu ubrała bluzę uważając na rękę. Wsadziła klucze do kieszeni spodni i ruszyła biegiem w stronę starego placu zabaw. Nie miała przy sobie telefonu, ale zbytnio jej to nie interesowało. Po 10 minutach szaleńczego biegu Kate znalazła się u celu. Niebo wciąż różowo- fioletowe dawało nadal delikatne światło. Zaraz i tak włączą latarnie. Dziewczyna podeszła do huśtawki uspokajając swój oddech. Usiadła kierując się twarzą w stronę kierunku, z którego przybyła. Zaczęła bujać swoim ciałem w przód i w tył odpychając się stopami od ziemi. Zimne łańcuchy powoli uzyskiwały "normalną" temperaturę a chłodny wiatr pozwolił Kate na wypuszczenie swoich myśli hen daleko. Gdy się uspokoiła i otarła twarz pozwoliła huśtawce kołysać się własnym, powolnym rytmem.
Siedziała tak do 23:36. Nie wiedziała, że jest tak późno. Po prostu zdecydowała się wrócić do domu. Po 25 minutach spokojnego marszu dotarła pod drzwi swojego lokum. Poszła do kuchni i zrobiła sobie 2 bułki z nutellą ( nie składa bułki więc ma jakby 4 kanapki) i udała się do swojego pokoju. Gdy usiadła na łóżku zdała sobie sprawę, że zapomniała coli. Tak więc klnąc pod nosem wróciła na dół i wzięła nieotwartą butelkę napoju z lodówki. Gdy już pewna, że ma wszystko leżała w łóżku oglądając telewizję jadła bułki. Ok. 1: 13 ruszyła do łazienki gdzie się wykąpała, umyła włosy i ubrała w piżamę.  Kładąc się w łóżku włączyła swoją ulubioną playlistę.
- Boże... życz mi powodzenia.
Z tymi słowami na ustach zasnęła.



~~~*~~~

Witam kochani w nowym roku! Chcę Wam na początku życzyć, żeby ten rok był Waszym najlepszym, żebyście osiągnęli Wasze goals, żeby Wasi crushe zauważyli, że jesteście cudownymi osobami, żebyście spotkali swoich idoli i żeby Wasze marzenia się spełniły! 
Tak więc przepraszam, że rozdział tak późno, ale po prostu nie wiedziałam jak się do niego zabrać. Następny lub jeszcze następny rozdział będzie w szkole więc akcja zacznie się rozwijać. Dziękuję ponownie za ponad 2000 wyświetleń. To jest po prostu... wow! 
Nie wiem kiedy będzie następny rozdział, ale mam nadzieję, że przed końcem stycznia :) 
Trzymajcie się kochani i pamiętajcie o zwiastunie i komentarzach! Za wszelkie błędy przepraszam i proszę o poinformowanie mnie o nich. Piszcie co myślicie! 
Do następnego razu xx

poniedziałek, 29 grudnia 2014

Organizacja


Witam kochani i naprawdę bardzo bardzo bardzo bardzo Was przepraszam za tą przerwę, ale cóż  niestety weny brak :( Dziękuję bardzo za 2000 wyświetleń! Jesteście naprawdę bardzo kochani! Możliwe, że nie zwrócicie na to uwagi, ale zmieniłam playlistę u góry :) (żeby zatrzymać klikacie w łapkę)  DODATKOWO wykonałam w końcu (już dawno, ale nie miałam chwili aby tutaj to napisać) zwiastun :D (Link na YouTube jest w zakładce ZWIASTUN).
Od nowego roku będę się naprawdę starała dodawać regularnie rozdziały nawet jeśli mają być one na 5 minut czytania. Proszę Was o szczere opinie dot. wyglądu bloga, treści, zwiastunów, playlisty. Nie szczędzić krytyki. Jestem otwarta na Wasze propozycje.
Więc życzę Wam udanego sylwestra! I do zobaczenia 1 stycznia 2015 roku xx

poniedziałek, 29 września 2014

Rozdział 6

- Kate! Coś ty zrobiła?!- wykrzyknęła Amanda podbiegając do dziewczyny. Z dłoni Kate kapała krew. Dziewczyna nie zdając sobie z tego sprawy wypuściła szklankę i osunęła się na ziemię. Dookoła jej ręki, która spoczywała na ziemi utworzyła się mała, czerwona kałuża. Ciotka upadła przed nią na kolana. Lecz nastolatka nic nie widziała. Wszystko zaczęła jej przysłaniać jasna mgła, którą było widać w jej oczach.
-Kate! Patrz na mnie!- ujęła jej twarz w dłonie. Łzy spływały po jej twarzy.- Kate! Boże święty!
Luckley pobiegła po telefon i zadzwoniła po karetkę. Zjawiła się ona po 30 minutach. W tym czasie dziewczyna powoli odzyskiwała świadomość. Ciotka pojechała za karetką samochodem by miały jak wrócić.
W szpitalu dowiedziały się, że rany są dość głębokie, ale na szczęście szkło nie dostało się do krwiobiegu.
Po badaniach, szyciu i obandażowaniu dłoni, rozmowie z doktorem o powodzie tego zdarzenia oraz przywracaniu w całości Kate do świadomości mogły udać się do domu.
Ręka niesamowicie piekła, ale ból nie był tak męczący przez podanie leków przeciwbólowych i uspokajających.
Podróż była przepełniona ciszą. Atmosfera gęsta, że można było ją ciąć nożem jak w Scoobym Doo.
- Zawieź mnie do Harry'ego.- odezwała się Kate po 15 minutach jazdy.
- Co?
- Słyszałaś. Zawieź mnie do Harry'ego. Proszę.- powiedziała już lekko zirytowana Kate.
- Nie ma mowy. Mamy gościa. Przyjdzie cie poznać. Po to go zaprosiłam. Po za tym masz całą rękę pociętą.
- Rękę, nie nogę. I nie chcę poznać tego kolesia. Jak mnie nie zawieziesz do Harry'ego to sama pójdę.
Amanda skapitulowała. Przed domem Stylesa podała jej jej telefon gdyż wcześniej wypadło jej to z głowy.
- O której wrócisz?- zapytała gdy dziewczyna wysiadała z auta.
- Nie wiem.- odpowiedziała i zatrzasnęła za sobą drzwi ruszając w stronę wejścia.
Samochód odjechał. Kate zadzwoniła dzwonkiem i czekała. Mama Harry'ego otworzyła drzwi i wpuściła dziewczynę do środka mówiąc że Harry jest u siebie.
Kate ruszyła po schodach na górę wpierw ściągając buty. Prosto do tak znanego pokoju. Pomieszczenia, w którym wszystkie smutki zostają wyrzucone z głębin serca na powierzchnię. Pomieszczenia gdzie zawsze może się schować przed całym światem. Weszła bez pukania- bo po co w sumie.
Harry leżał na łóżku na brzuchu z głową ukrytą w zagięciach łokci. Prawdopodobnie spał. Kate nie chcąc go budzić usiadła przy biurku i włączyła laptopa. Trudno było jej działać tylko lewą ręką, ale jakoś dawała radę. Zauważyła, że jest już 14:38.
Jak ten czas zleciał. Masakra. Co ja sobie myślałam. Boże. Czemu tak zareagowałam? Ja pierdole , ale jestem pojebana. To tylko jakiś koleś. Taki "bit creepy"*. Będę w końcu musiała go spotkać. Lepiej później niż prędzej. 
Rozmyślania przerwał jej ruch Harry'ego. Przewrócił się na lewy bok, twarzą do ściany.
Kate nie mogła się skupić na niczym dlatego też bezmyślnie wpatrywała się w pulpit.
- Mówiłem ci chyba żebyś tu kurwa nie wchodziła.- po kilku minutach odezwał się głos lokatego, obracającego się w stronę biurka. Gdy zauważył Kate patrzącą na niego rozszerzonymi, powoli napełniającymi się łzami oczami usiadł.- A. To ty. Myślałem, że matka znowu...
Przerwał zwracając swe oczy na ręce położone na kolanach Kate.
- Co...? Coś ty narobiła znowu?
W tym momencie dziewczyna się rozpłakała i rzuciła na przyjaciela. Leżała na nim łkając w jego ramię. Dawno się tak nie zachowywała, dlatego też to zachowanie zaskoczyło chłopaka.
- Shhhh... Kochanie, cicho. Już dobrze. Powiedz co się dzieje. Przecież jeszcze kilka godzin temu wszystko było ok...
- Tak. Ale weź... Ona go zaprosiła do domu na dzisiaj.
- Tego kolesia?
- Tak. I jak mi o tym powiedziała to mnie tak przeraziło, że zgniotłam szklankę bo naczynia myłam. I ja pierdole... Harry boję się. Nie wiem czego. Przecież to tylko pojebane sny. Tak...? Powiedz, że nie zwariowałam.
- Kate.- powiedział spokojnie ujmując jej twarz w swoje dłonie.- Wariujesz mi.- powiedział z lekkim uśmiechem.- Ale nie moja sprawa. Musisz to sama przełamać. Nie mogę zmienić twojego sposobu myślenia. Nie mogę ci pomóc inaczej jak tylko cie wspierając.
- Znowu naoglądałeś się tych daremnych seriali dla staruszek?- zapytała Kate cicho się śmiejąc.
- Co? Nie... Może.- razem się zaśmiali. Harold zawsze wiedział jak poprawić jej humor. Często jednak robił to nieświadomie.
Dlaczego ona reaguje tak impulsywnie? Jest zbyt gwałtowna. Ten miesiąc ją zniszczył. Gdzie jest ta mega odważna dziewczyna, która płakała tylko na jakichś mdłych dramatach gdy nikt jej nie widział? 
Ją też to zastanawiało. Wie, że się zmieniła. Na gorsze. Łatwo teraz wpadała w panikę, łatwiej się dekoncentrowała. A wszystko przez kilka głupich snów i chłopaka o błękitnych oczach.
Właśnie.
- On już tam jest. Na sto procent. Pewnie kupiła po drodze jakieś ciastka i przeprasza go za moją nieobecność.
- Słońce. Skończ się przejmować...
- Łatwo mówić.- przerwała mu.
- Dasz mi dokończyć?- skinęła głową.- ... choć na chwilę. Zobaczymy jakiś film ok?
- Eh... nie ma nastroju. Na prawdę. Przepraszam cię, za obudzenie. Nie chciałam...
- Nie ma sprawy Kate. Wiesz, że nigdy nie będę miał do ciebie żalu o takie błahostki.
 W swoim towarzystwie, gdy byli sami, nie zgrywali tych osób co przed innymi. Mogli byś sobą. Ale dlaczego publicznie nie byli? Bo wzięli by ich za słabych. Nie mieli by takiej pozycji=i wszędzie jaką mieli teraz. Dzięki tym maską.
Leżeli jeszcze kilka dłuższych chwil.
- Pójdę już do domu.- powiedziała Kate.
- Zawiozę cię.- zaproponował Harry. Dziewczyna wstała i otarła swoją twarz chusteczką zabraną z biurka przeglądając się w czarnym ekranie monitora. Styles siedział teraz nadal na łóżku.
- Nie trzeba. Nic mi nie jest. Dam radę iść.
- Na pewno?
- Tak. Pożyczysz mi słuchawki?
I tak o godzinie 16:07 Kate opuściła dom Harry'ego i ruszyła w stronę swojego.


Godzina 16:36. Dom Amandy i Kate.
  
-Więc będziesz chodził do nas do szkoły?- kolejne pytanie ze strony Amandy nie zraziło Nialla. Nadal się uśmiechał i grzecznie odpowiadał- jak to on. I nadal czekał aż pojawi się dziewczyna z jego snu, ale ona się nie zjawiła od godziny. Spóźnił się na spotkanie. Był tak zestresowany, że źle przeczytał godzinę na zegarze. Ale to było nie ważne. Amanda też spóźniła się kilka chwil przez postój w sklepie.
- Tak proszę pani.- odpowiedział.- Do ostatniej klasy.
- To tak jak moja siostrzenica. Jeszcze raz przepraszam cię za jej nieobecność. Ten incydent z rana wytrącił ją z równowagi.
- Naprawdę nic nie szkodzi pani Luckley. Na pewno będziemy mieli okazję się poznać.
- No tak. Nie myślisz, że to nie mądre przenosić się w ostatniej klasie? No wiesz... Ostatni rok w gimnazjum* oraz egzaminy. Stresujesz się?
- Tak myślę, że jest to dość nie logiczne przenosić mnie w ostatnim roku, ale od małego co kilka lat się przeprowadzamy. Wie pani... tata otwiera nowe firmy i ...
Przerwał mu dźwięk otwieranych drzwi frontowych. Przeniósł wzrok w tamtą stronę i ujrzał Kate, która stała jak wryta z przerażeniem wypisanym na twarzy i wpatrywała się w niego. Drzwi zamknęły się z lekkim trzaśnięciem a Kate pognała czym prędzej do swojego pokoju. Zatrzaskując za sobą drzwi osunęła się po nich na ziemię. Całe zajście trwało kilkanaście sekund.
- Przepraszam za nią. Mówiłam. Nerwowa. Hah. Pójdę zaparzyć jeszcze herbaty.- powiedziała Amanda wstając. Niall szybko spojrzał na zegar wiszący na ścianie.
- Nie, dziękuję. Muszę już iść. Troszkę się zasiedziałem. Dziękuję za gościnę.- powiedział wstając i podał pani Luckley rękę.
- Oh. Wielka szkoda. No cóż. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś wpadniesz.- powiedziała Amanda odprowadzając go do drzwi.
- Na pewno. Jeszcze raz dziękuję i do zobaczenia.
- Do zobaczenia Niallu.



* system nauczania w UK wygląda następująco:
Edukacja przedszkolna - 3-5 lat
Primary School – szkoła podstawowa – obowiązkowy - 5-11 lat
High School / Secondary School – gimnazjum – obowiązkowy - 11-16 lat
Further Education / College – szkoła średnia - do 19 roku życia 
:) 

~~~*~~~
Witam Was kochani po wakacjach! :) Wiem, że ten rozdział w porównaniu do "Wyciętej sceny" jest niczym, ale cóż mogę poradzić. Mam nadzieję, że następne pójdą mi lepiej :)
Pamiętajcie o komentarzach, ankiecie oraz tweetach #KMSpl :)
Dodatkowo tak bez okazji piszcie mi (czy tu w komentarzach czy na tt pod #KMSp)l swoje pomysły na parring :)
Trzymajcie się i do następnego <3

czwartek, 18 września 2014

Powrót

Witam Miśki po wakacjach ;) Jak w szkole? Zadowoleni z planów? Ja nie bo codziennie do 16-17 w szkole hah :( taki żywot.
Organizacyjnie. Ponownie przepraszam za opóźnienie, ale w piątek od rana nie miałam internetu i mi go wczoraj dopiero naprawili.
Następny rozdział powinien być do piątku. Kolejny do końca września a potem myślę, że będą regularnie co 2 tygodnie w piątki/soboty/niedzieli (nadal będę informować o tym na moim tt z dopiskiem #KMSpl).
Zmobilizuję się i dodam w końcu okolicę, ale dopiero za tydzień.
Dziękuję za ponad 1600 wejść! ;o To takie... WOW bo na pierwszym blogu miałam 12 rozdziałów i 230 wyświetleń więc tak. :) Jeśli macie pytania piszcie w komentarzach tutaj albo na #KMSpl :)
Trzymajcie się <3

piątek, 1 sierpnia 2014

Rozdizał 5- wycięta scena

Na wstępie pragnę poinformować Was, że rozważam zmianę narracji na trzecioosobową. Zostawcie komentarz bym wiedziała, którą ostatecznie wybrać :) Miłego czytania!

~~~*~~~


  Gdy o 5:30 rano zadzwonił budzik Kate już dawno siedziała zlana potem na łóżku wtulona w Harry'ego. Znowu jej się śnił. Ten blondyn. Pewnie myślicie 'Dlaczego ona się tak przejmuje tym gościem? To zwykły sen.". Otóż niby tak. Ale Kate to specyficzna dziewczyna. Nie da się obronić. Gdy jej na kimś zależy to odda za tą osobę życie. Tak jak kiedyś oddano za nią. 'Ale jak jej może zależeć na kimś kogo nie zna?'. Tego nawet ona sama nie wie. Przecież to sen. Inny niż zwykle. Lecz jednak. W krainie morfeusza czekają nas niesłychane rzeczy. Nie mi jest dane w nie wnikać czy je analizować. Jednak i ona, i Harry wiedzą czemu Kate broni chłopaka.
 W tej chwili Kate powraca myślami do wydarzeń z przeszłości. Do wspomnień. Zakopanych tak głęboko, że zapomniała o ich istnieniu. Zapomniała, że takie wydarzenia miały miejsce w tak dalekiej przeszłości. Harry zaś uspokajając ją delikatnym kołysaniem rozmyślał nad tym czy dadzą radę. Czy nie będzie tak jak ostatnio przy dużej dostawie. Żeby tylko nie trafiło któreś z nich do szpitala. Kolejna strzelanina w ich aktach. Tylko tego im brakuje.
  Kate wyłączyła swój budzik i bardzo niechętnie wstała z łóżka. Szybko wzięła prysznic w zimnej wodzie by się ożywić. Harry zrobił to samo. Myśleli o wszystkim i o niczym. Jak zmieniło się ich życie przez jedną osobę.
   15 minut później byli gotowi na dole. Szybko zjedli śniadanie. Kate zrobiła omlety z szynką, pomidorem, cebulą i szczypiorkiem. Gdy zjedli poszli się ubrać (http://www.polyvore.com/akcja/set?id=130400866). O 6:37 usłyszeli dzwonek do drzwi. Nikt do tej pory si nie odzywał. Hope poszła je otworzyć. Jej oczom ukazał się Sam Brown. Przyjaciel po fachu.
- Cześć.- powiedział wchodząc.
- Hej.- odpowiedziała dziewczyna.
- On też?- zapytał zaskoczony obecnością Harry'ego w kuchni.
- Tak. Wiesz, że bez niego się nie ruszę.
- Ciebie też miło widzieć ciasteczko*.- rzekł Harry cicho się śmiejąc.
- Dobra mniejsza. Jedziemy do bazy?
- Tak. Już jesteśmy gotowi.
   Więc wyszli na dwór i wsiedli do samochodu. Gdy ruszyli z podwórka sąsiadów wyjechały dwa samochody a ich kierowcy patrzyli się lekko zaskoczeni na nich. To jego rodzice. Tak.
   Pojechali do domku leśnego należącego do rodziny Kate. No już raczej tylko do Kate.
   Katharina otworzyła bramę, do której tylko ona miała klucz więc nie było opcji by ktoś się tu dostał. Całą posesja była ogrodzona 2,5 metrowym murem, na którego górze znajdował się drut kolczasty będący cały czas pod prądem. Sama działka miała powierzchnię hektara i na jej końcu umiejscowił się właśnie ten domek. Jest tu też rozstawiony basen oraz altanka i przecudowny ogród, którym czasami zajmuje się Amada. Niechcący na tą myśl delikatny uśmiech wkradł się na usta dziewczyny lecz po chwili zniknął gdy uświadomiła sobie, że przecież to jest to miejsce. Miejsce, w którym wszystkie dobre wspomnienia zostały zatarte przez to jedno. To najgorsze.
   Sam i Harry wjechali za dom i wyłączając silnik opuścili pojazd. Kate zamknęła bramę i wyciągnęła telefon. 7:12. Gdy do nich dotarła nic nie mówili. Ruszyli w 3 do tylnego wejścia. Gdy siedzieli w środku przy dużym okrągłym stole, pod którym znajdował się magazyn przykryty dywanem Harry zapytał gdzie w końcu mają się udać.
- Do Birmingham. Na lotnisko. Tam będzie na nas czekał Luke...
- Czekaj... Hemmings?!- przerwał jej Harry. Przytaknęła głową.- Wypuścili go?!
- Już w styczniu. Zacofany jesteś gościu.- odpowiedział mu Sam. 
- Dobra chłopaki spokój. Gdzie to ja... a no tak. Będzie czekał przy wjeździe na parking pracowników. Tam wychodzimy i idziemy do pomieszczenia na szczotki. Luke podrzuca nam stroje i będziemy gotowi żeby wszystko odebrać. Po twoim sprawdzeniu wszystkiego- zwróciła się do Sama- wsiadamy do samochodu a Harry jedzie z Lukiem drugim autem. W Londynie przechodzę do nich i z nimi wracam tu. Pytania?
- Co z kamerami?- zapytał Harry.
- Serio? Bierzesz takiego debila?- Sam nienawidzi Harry'ego od kiedy ten chodził z jego siostrą i wplątał ją w to wszystko.
- Sam...- Kate czuła się bezsilna w tej sytuacji.- Dobra jedziemy. Mamy 200 mil do pokonania w 4 i pół godziny.
- Damy rade. 
   Tak więc odsunęli stół i dywan i podnieśli pokrywę. Kate weszła do środka sama. Zapalając lampkę poszła na sam koniec skrytki, gdzie każdy miał swoją szafkę. Ze swojej wyciągnęła zwyczajnego glocka i 3 dodatkowe magazynki. Zaś dla Harry'ego zabrała jego ulubiony HK416 i także 3 magazynki. Zabrała także jego płaszcz. Zapytała co ma zabrać dla Sama.
- Ja mam w aucie. Mi nic nie bierz.- powiedział.
   Tak więc wyszła gasząc światło. Ponownie przykryli klapę dywanem i postawili na nim stół. Podała Harry'emu jego sprzęt  i swój. Sam i Hazz poszli do samochodu i sprawdzili wszystko oraz zadzwonili do Luka. Kate w tym czasie zamknęła drzwi i ruszyła w stronę bramy by ją otworzyć. Gdy jeep wyjechał za posesję ona ponownie zabarykadowała bramę i wsiadła na tył samochodu. Podróż minęła bez większych sprzeczek oraz w miarę spokojnie. Harry zapytał o Luka.
- Wypuścili go za dobre sprawowanie.- tutaj wszyscy wybuchli śmiechem.
- A co z tymi kamerami?- dopytał Styles.
- Ashton, Calum i Michael są w ochronie i to oni pilnują kamer. Jeśli by coś poszło nie tak to pousuwają nagrania lub coś, żebyśmy problemów nie mieli. Oni i tak już ledwo się tu trzymają. Josh i Andy wywalą prąd na całym lotnisku i będziemy mieli 30 minut na przeładowanie tego co trzeba.
- Mówiąc my masz na myśli ty. Wiesz dobrze, że Luke na ciebie leci i ich do tego namówił.- zauważył Sam. To prawda. Luke na nią leci. Mało powiedziane. On ją kocha. Zrobi wszystko żeby ją uratować i się jej przypodobać. Przez to siedział w pudle. Bo powiedział, że to on wywołał tą strzelaninę na Travel Street. A to kłamstwo. Ona to zrobiła.
- Wcale, że nie! I koniec tematu.
  Tak więc minęły 4 godziny drogi. Kate napisała sms do Luka, że już są.
- Zaczynamy zabawę.- powiedziała do chłopaków gdy przed wjazdem ukazali Lukowi fałszywe przepustki. Ruszył za nimi na parking pracowników. Wszyscy opuścili samochód i przywitali się z Lukiem.
- Dobra. Macie 20 minut na przebranie się bo tyle zajmie naprawianie kamer zewnętrznych i tej wewnętrznej. Ash je wyłączy żeby nikt się nie pokapował. Potem jak dotrzecie tam gdzie macie wszystko będzie gotowe. Gdy przyleci dostawa wywali prąd. Wtedy macie pół godziny na przetransportowanie do mojego auta tych 4 skrzyń. W te pół godziny musimy to zrobić i wyjechać. Wracamy inną drogą żeby w razie czego ich zgubić. Zrozumiano?
   Wszyscy przytaknęli. Luke dał im stroje: dla Harry;ego i Sama wojskowych, a dla Kate pracownicy lotniska. Gdy dostali sygnał, którym była informacja od Ashtona przez krótkofalówkę ruszyli do schowka. Kate szybko zerknęła na zegar, który wskazywał 11:07. Przebrali się w ciągu 10 minut i ruszyli do hangaru gdzie miał się odbyć rozładunek. Harry po drodze zabrał swoją broń i Kate oraz odniósł ubrania.
- Uwaga pracownicy.- po 40 minutach rozbrzmiał głos z głośników.- Z powodu burzy panującej w Nowym Jorku lot został opóźniony o 2 godziny. Dostawa broni dla naszej armii będzie tutaj za 2 godziny. Koniec komunikatu.
- No pięknie. Dwie godziny w dupie.- powiedziała Kate.
- Zadzwoń do kochasia żeby nam skołował obiad bo padam.- powiedział Harry.
- I kawę.- dodał Sam.
   Tak więc Luke przyniósł im 3 kebaby, 3 porcje frytek, 6 kanapek, 2 kawy z mlekiem i karmelowe frape. Podziękowali mu i spędzili godzinę na jedzeniu i piciu. Druga godzina nie była taka spokojna ponieważ inni zaczęli coś podejrzewać. Lecz ostatecznie nikt nic nie nagadał ochronie. Która z resztą i tak była przepełniona ludźmi Luka.
   Dokładnie po 2 godzinach od komunikatu hangar otworzył się i wjechał samolot z załadunkami. Wszystko potoczyło się szybko.
   Rozładowano 200 skrzyń z bronią. Oni potrzebowali pięciu. Nagle zgasło światło i wszyscy zaczęli panikować. Pracownicy wylecieli z hangaru do głównego budynku tak, że zostali tylko 'nasi' ludzie.
- Szybko. Mamy pół godziny.- powiedział jeden z ochroniarzy. Wjechała miniciężarówka Luka a Sam pobiegł po swój samochód. Gdy po 26 minutach trzy skrzynie były załadowane kiedy Kate i reszta usłyszeli strzały od strony głównego wejścia lotniska. 'O kurwa.' Ktoś narobił problemów. W expresowym tempie załadowali ostatnią skrzynię do bagażnika, wskoczyli do samochodów i wyjechali w miarę spokojnie. Przy bramie czekał na nich Calum, który ich wypuścił i tak oto wydostali się z lotniska. Pojechali w stronę Manchesteru, tak na wszelki wypadek. Na tej trasie jeśli ktoś ich śledzi to łatwo go zgubią. Gdy byli już w Manchesterze przystaneli przed autostradą na parkingu McDonalda gdzie Harry poszedł kupić 2 smoothie, 1 milk shake'a i mrożone karmelowe frape. Kate je po prostu uwielbia.
- Wszytko ok?- Luke zwrócił się do Kate.
- Um...tak, myślę, że tak.- odpowiedziała.- W domu sprawdzę czy wszystko jest.
Gdy Styles wrócił z zakupem od razu ruszyli w drogę powrotną do domu. w Londynie tak jak było umówione Przesiadła się do Luka i zostawili Sama. W Londynie utknęli w korku, który wlókł się niemożliwie wolno co spowodowało ich ponad godzinne opóźnienie.
   W bazie byli ok 23. Kate podniosła klapę i w 3 znieśli wszystko na dół. A było to cięższe niż mogłoby się zdawać. Harry otworzył skrzynie łomem i dziewczyna mogła wszystko sprawdzić. Miał to zrobić Sam, ale nie zdążyli.
- Brakuje jednego magazynku. Ale tego zapasowego więc jest spoko. To wezmę tą serie nam.
- Ok. To to odliczę.
   Harry i Luke wyszli więc Kate mogła wszystko posprzątać. Gdy skończyła wyszła zatrzaskując klapę.
- Przebierzcie się. Jedziemy do domu. Tam się rozliczymy.
- Mam go zabrać?- zapytał Harry poprawiając swoją broń.
- Tak. Schowam go u mnie.
   Przebrali się w swoje normalne ubrania a tamte Kate schowała w skrytce za piecem. Pojechali o domu.
- Dobra Luki. Ile za towar i transport?- zapytała szatyna.
- Dziewięćset tysi bo jeszcze obstawa kocie.
- Załatwicie to w kuchni?
- Ok. Amandzia jest u Kimmi na noc.- poinformowała Harry'ego Kate.
    Po wręczeniu mu należnej kwoty uśmiechnął się do nich i wyszedł mówiąc:
- Kitti interesy z tobą to czysta przyjemność.


 ~~~*~~~

Kochani dziękuję za ponad 1000 wyświetleń! <3 Jesteście niesamowici. Jest to trochę opóźnione bo szczerze niewygodnie pisało mi się to z "perspektywy" :( Napiszcie w komentarzu co myślicie i jaką perspektywę powinnam używać dalej :) btw. Ogarnełam w końcu te okno z TT xd Więc komentujcie to opowiadanie także na twitterze. Za niedługo powinnam dodać zakładkę 'okolica' ale nie wiem co z tego wyjdzie ;x Jeśli pojawią się tutaj jakiekolwiek błędy czy to językowe czy ort., lub logiczne proszę o poinformowanie mnie :)
Więc do zobaczenia we wrześniu <3

niedziela, 13 lipca 2014

TYSIĄC WEJŚĆ




BOŻE KOCHANI! Dziękuję bardzo serdecznie za pierwsze tysiąc wejść! Nie wiem jak opisać to uczucie. Niesamowite. Pamiętam jak jeszcze nie dawno cieszyłam się ze 100 hah. Jak wspominałam przy Rozdziale 5 czeka Was niespodzianka. Powiem, że będzie to ta wycięta scena z dostawy i już zaczęłam nad nią prace :)

Musicie niestety trochę poczekać, ale myślę, że do 2 tygodni się pojawi. Informacje na bieżąco  znajdziecie na moim Twitterze a go w zakładce "KONTAKT".

Jak zapewne zauważyliście pojawił się nowy wygląd. Szablon został wykonany przez dexionity x z Wyimaginowanej Grafiki (link po prawej). Według mnie wypad fantastycznie! Dajcie znać w komentarzach lub na Twitterze dodając do wpisu "#KMSpl"  co sądzicie!
Trzymajcie się i do "zobaczenia przy "BONUSIE" <3

sobota, 5 lipca 2014

Rozdział 5- Kocham Cię...

Spojrzałam tam nadal rozbawiona i nagle mina mi zrzedła. Zobaczyłam chłopaka w oknie. Blondyna. I mimo dużej odległości wiedziałam. To ON.ONONONONON! Tak blisko! Jak to możliwe?! JAK?! Wygląda na równie zaskoczonego co ja. Trwamy chwilę po prostu patrząc na siebie aż nagle niecierpliwy Harry wciąga mnie do domu. Nie odrywam wzroku od chłopaka póki Hazz nie zamknie drzwi. Dalej bardzo zaskoczona spojrzałam na roześmianą twarz mojego przyjaciela.
- Co jest? Wyglądasz jakbyś zobaczyła ducha. No wiesz. Cała zbladłaś i wgl. A oczy to jak pingpongi masz.- powiedział Styles.
- Bo właśnie zobaczyłam kogoś kto nie ma prawa istnieć.- odpowiedziałam. Teraz ani Harry się nie uśmiecha. Patrzy na mnie równie zszokowany, ale i zatroskany. A ja dalej próbuję przetrawić to co zobaczyłam w oknie.To niemożliwe. NIEMOŻLIWE. A jednak. Wątpię żeby było to tylko przewidzenie.
O co chodzi? Dlaczego moja reakcja jest taka jaka jest? Otóż od ponad miesiąca dręczy mnie pewien sen. Jest on bardzo dziwny, ponieważ ciąg dalszy zależy od tego co uczynię. Mam tam własną wolę co nie jest normalne.W dodatku on był taki realistyczny.Wręcz czułam ten odór starego magazynu. Dawnej bazy ojca.
Więc jest tak. Nie wiem jak i dlaczego, ale jesteśmy w miejscu, z którym wiąże się moje dzieciństwo. Uciekamy. Ponownie nie wiem dlaczego. Wiem natomiast, że w obie ręce mam zajęte. W jednej trzymam zwyczajny Glock 17 a w drugiej rękę chłopaka-bez-imienia. Biegniemy krętymi korytarzami. Niestety w tej części nigdy nie byłam. Część owej ucieczki jest niezmienna. Natomiast gdy dobiegamy do rozwidlenia tutaj już się zaczyna prawdziwy koszmar. Ruszyłam w lewo gdzie za następnym zakrętem trafiliśmy na ślepy zaułek. Gdy szukałam jakiegoś przejścia nie zauważyłam, że już nas znaleźli. Koniec pierwszej wersji.
Druga wersja polegała na tym, że biegliśmy znacznie dłuższymi i bardziej krętymi przejściami gdzie nabraliśmy tempa. Tutaj, przy kolejnym ślepym zaułku, gdy już prawie znalazłam wyjście oni przybyli. Chłopak pociągnął mnie za siebie przez co nie mogłam w niech strzelić i to oni nas zabili. Koniec.
Trzecia wersja była taka sama jak poprzednia, tyle że to ja teraz okryłam chłopaka, wyższego ode mnie o głowę. Mężczyzna ze środka, którego bardzo dobrze znałam (nie mniej jak tych po bokach) rzucił w nas siekierą. Szybko odskoczyłam myśląc, że chłopak ma trochę instynktu. Niestety nie miał. Gdy na niego spojrzałam patrzył pustym, przerażonym wzrokiem w stronę facetów z wbitą w głowę siekierą. Ten widok przywołał masę wspomnień przez co ani nie zauważyłam a trzeci sen się zakończył.
Ostatnia wersja różniła się od poprzednich tym, że w niej dokonałam właściwego wyboru i od tego czasu w snach widuję tylko ją. Gdy siekiera zaczyna lecieć w stronę twarze nieznajomego odciągam go na bok. W odwecie strzeliłam mu prosto w czoło. Pominę fakt, że rozbawiła mnie na ułamek sekundy moja celność. Pomocnik gościa z dziurawą głową zaczął uciekać by nas wydać dlatego jego też dopadł mój pocisk. Ostatni giermek chwilę się zastanowił po czym strzelił we mnie, ale mimo jego trafienia zdążyłam mu "oddać". Poczułam, że pocisk wbija mi się w brzuch, rozrywa wnętrzności zaznaczając swoją obecność i zatrzymuje się przed kręgosłupem. Złapałam się za mój brzuch i osunęłam się na wystraszonego chłopaka po czym on położył mnie na ziemi trzymając moją głowę jedną ręką a drugą moją rękę, która bardzo wolno luzowała ucisk na mojej koszulce. Poczułam, że to już chwila więc coś mnie natchnęło, żeby powiedzieć mu "Kocham Cię...". I gdy już zaczynała i wypowiedziałam początek... obudziłam się zlana potem.
Już wiem co będzie mnie dręczyło tej nocy.
Harry o wszystkim wie. Bo komu miałam powiedzieć jak nie jemu.
Zaczaiło co mi chodzi i wręcz rzucił się by mnie przytulić. Odwzajemniłam uścisk. Po kilku minutach Harry wziął mnie na ręce i zaniósł do mojego pokoju. Położyliśmy się na łóżku by odpocząć trochę przed akcją. Lecz ja wiedziałam, że to mi się nie uda.

***
*Godzina 23 następnego dnia*

 Gdy zamknęłam klapę do naszej bazy odwróciłam się w stronę drzwi. Harry i Luke stali na jakby straży. 
- Dobra Luki. Ile za towar i transport?- zapytałam szatyna. 
- Dziewięćset tysi bo jeszcze obstawa kocie.- popatrzył na mnie tym swoim wzrokiem z wydętym dziobkiem. Westchnęłam. 
- Możemy to załatwić na górze?- powiedział Hazz poprawiając swój lekko wysłużony HK416. 
- Na górze nie, ale chodźmy do środka. Amandzia jest u Kimmi na noc. - posłałam "oczko" Stylesowi.
- Dobra. Heh.
- Tylko szybko. To był wyjątkowo długi dzień.- zgodziłam się z Lukiem i razem ruszyliśmy do domu.
Po wręczeniu mu należnej kwoty uśmiechnął się do nas i wyszedł mówiąc:
- Kitti interesy z tobą to czysta przyjemność.
Po bardzo męczącym dniu i ciężkiej dostawie  zjedliśmy z Harrym po kawałku zapiekanki, która przypomniała mi o chłopaku z sąsiedztwa. Mijaliśmy jego rodziców dzisiaj. Tak...
Po naszej "kolacji" wzięliśmy szybkie kąpiele i poszliśmy spać. Kolejna noc... Kolejny sen... Kolejny płacz... I kolejne myśli...
Po pobudce około 3 nad ranem postanowiłam spędzić resztę nocy na siedzeniu na parapecie. Dopiero teraz zauważyłam, że nasze pokoje są na przeciw siebie.
Myśl czy to przeznaczenie czy moje schizy zajęły moją głowę.


***

Gdy odprowadziłam Harry'ego do drzwi i pożegnałam się z nim buziakiem w policzek i podziękowaniem za pomoc była 11. Ruszyłam w stronę kuchni by wziąć kolejny kawałek niesamowitej zapiekanki. Zobaczyłam przy stole ciocię, która od razu nie odrywając wzroku od gazety zapytała:
- I jak poszła dostawa?- tak. Ona wie co robię. Nie dziwi jej to. Oczywiście jest temu przeciwna, ale nic nie mówi. Jej też zależy na zemście.
- Lekko nie było, ale poszło... jakoś. 
- Na pewno wszytko dobrze zabezpieczyłaś? Sprawdziłaś czy nie oszukali? 
- Tak. Brakowało jednego dodatkowego magazynku, ale mimo to wszystko było ok. Luke odjął to i zapisał w raporcie. 
- To dobrze.- skomentowała i kontynuowała swój artykuł. Podgrzałam sobie zapiekanki i otworzyłam laptopa cioci. Poprzeglądałam tumblra oraz instagrama znajomej cioci zajadając się śniadaniem. Gdy skończyłam po jakiś 30 minutach pozmywałam naczynia, które nazbierały się od wczoraj. Gdy myłam ostatnią szklankę ciocia zabrała głos. 
- Niall dzisiaj przyjdzie.
Nie mam zielonego pojęcia o kim mówi. 
- Kolega z pracy?- zapytałam.
- Nie. Syn nowych sąsiadów. 
To co usłyszałam tak mnie zaskoczyło, że zacisnęłam rękę na szklance, a gdy pękła nawet nie zauważyłam, że mam pociętą rękę.


~~~*~~~
Dum Dum Dum! Witam Was kochani po długiej  i nie zapowiedzianej przerwie! To już się więcej nie powtórzy przysięgam! Dziękuję (ponownie) za wyrozumiałość i cierpliwość. Mam  nadzieję, że rozdział się podoba. Miałam z nim jak już wcześniej pisałam duże problemy. Liczę na Wasze komentarze! 
Teraz takie informacje typowo organizacyjne. Dwie wieści. Dobra i zła no :( 
ZŁA WIADOMOŚĆ
Ogłaszam przerwę wakacyjną do 12 września :(
W roku szkolnym będę dodawała 1/2 notki na miesiąc ponieważ będę w 3 klasie i będę miała egzaminy. Trzeba się będzie uczyć :(
DOBRA WIADOMOŚĆ
Jak pewne zauważyliście brak pewnej sceny. Otóż pomyślałam, że na każde 1000 wejść będę dodawała takie "wycięte sceny", "bonusy". :)
Jeśli coś mi wpadnie do głowy, najdzie mnie wena to coś napiszę. Nic nie obiecuję :) 


Trzymajcie się misie i nie pozabijajcie na wakacjach <3