playlist

środa, 21 maja 2014

Rozdział 2- Kim ona jest?

  Niall's POV

 Gdy wytarłem moje włosy ubrałem tylko moje bokserki i koszulkę i położyłem się do łóżka w pierw zasłaniając żaluzje. Przez chwilę leżałem rozmyślając o wszystkim. O każdym możliwym przebiegu pierwszego dnia. Jak zwykle gdybałem. Co by było gdybyśmy zostali w Irlandii? Co by było gdyby Peter tu był? Na pewno było by ciężej. Mój brat jest buntownikiem przez co rodzice zrzucili go na margines naszej rodziny. Nie pasuje do nich. A do mnie? Do mnie chyba też. Ale go kocham, w  końcu jesteśmy braćmi i wspieramy się.
 Moje przemyślenia, wizje, itd. zaprowadziły mnie prosto do krainy Morfeusza. Do krainy snu.
 Było to dość dziwne. Śni mi się niesamowita blondynka o szarych oczach, cudownym uśmiechu i pięknych kształtach. Biegnę z nią przez korytarze jakiegoś starego magazynu. No w sumie ona mnie ciągnie odwracając się co chwilę i celując pistoletem nad moim ramieniem. Jej twarz wyrażała tylko i wyłącznie skupienie. Ani cienia strachu, przerażenia czy wahania. Uciekaliśmy tak tymi długimi i krętymi korytarzami aż dotarliśmy do ślepego zaułka. Wtedy w jej oczach pojawiły się te negatywne emocje, które jednak przeważyła determinacja, chęć ratowania nas. Przez cały ten wyścig nikt nic nie mówił, nie krzyczał. Było słychać tylko nasze ciężkie, zmęczone oddechy, szybkie bicia serc i tupot butów po betonowej podłodze. Dopiero teraz zacząłem się zastanawiać co my w ogóle tam robimy? Co się tak właściwie dzieje? Dlaczego ona ma pistolet? Dlaczego uciekamy? Przed czym uciekamy? Czy to już koniec? Gdy zadawałem sobie w myślach te pytania tajemnicza dziewczyna podeszła do każdej ze ścian i zaczęła szukać jakiegoś ukrytego wyjścia. Niestety na marne. W końcu zwróciłem uwagę na jej ubiór. Czarne skórzane spodnie, taka sama jakby z zestawu kurtka, szare nike i niebieska bluzka. Proste blond włosy jakby farbowane na tak jasny odcień, że aż biały (ale nie wiadomo dlaczego miałem pewność, że to naturalny kolor) opadały delikatnie potargane w skutek naszego szaleńczego biegu na jej ramiona.
Nagle zza rogu wyłoniły się 3 postacie. Stały pod światło ale poznałem że to mężczyźni. Nie byle jacy tylko mega napakowani goście. Przywarłem szybko do ściany moimi plecami. Dzieliło nas od nich jakieś 10 metrów. Ten, który stał w środku w ręku trzymał siekierę a dwaj po bokach pistolety. Nie takie jak blondyna. Większe (co w moim mniemaniu świadczy o większej mocy). Zrobili kilka kroków do przodu zmniejszając tym sposobem dystans między nami. Dziewczyna-bez-imienia* przysunęła się do mnie okrywając moje ciało swoim. Co za niedorzeczność. Dziewczyna mnie broni. Jednak nie umiem wysunąć się zza niej by to ją bronić. Strach mnie sparaliżował a to ona ma broń. Bezruch i cisza przerywana tylko przez ciche oddechy oraz przyspieszone bicie serc trwały w nieskończoność. Aż nagle koleś z siekierom rzucił nią w nas z okropnym rykiem. Nieznajoma pociągnęła mnie szybko w lewo a przedmiot wbił się w miejsce, w którym jeszcze przed chwilą była moja głowa. Nim się spostrzegłem Ona już strzelała z broni w stronę obcych mężczyzn. Gość, który prawie mnie zabił leżał teraz na ziemi z krwawą dziurą pośrodku czoła. Facet po prawej gdy zdał sobie z tego sprawę zaczął uciekać ale pocisk dopadł i jego w następstwie czego i on leżał na betonie jak długi. Ostatni z nich stał chwilę z wycelowanym w nas trzęsącym się pistoletem jakby zastanawiał się co zrobić. Ona nie opuszczała swojej broni. Zdała się wyznawać zasadę "Póki Ty nie zaatakujesz ja też tego nie zrobię.". Nagle jego twarz stężała i zauważyłem palec lekko ściskający spust. Moja obrończyni też to zauważyła i bez wahania powtórzyła jego ruch. On dołącza do swoich kolegów na podłożu. Poczułem jak ciało dziewczyny lekko pochyla się na moje i delikatnie się osuwa. Szybko ją chwyciłem i położyłem na zimnym betonie klękając obok jedną ręką trzymając jej głowę a drugą ściskając rękę, którą trzymała miejsce poniżej klatki piersiowej. Postrzelił ją. Jej puste oczy skupiły się na moich. Chciałem coś powiedzieć ale nie potrafiłem. Poczułem coś ciepłego na ręce i mój wzrok napotkał szkarłatną ciecz wydobywającą się spomiędzy naszych palców.Znowu podniosłem wzrok na jej anielską twarz. Uśmiechnęła się blado i otworzyła usta by coś powiedzieć, ale wydobyło się z nich tylko ciche "Ko..." i wtedy jej oczy stały się zupełnie martwe. Umarła. Nie żyła. A ja nawet nie wiedziałem kim jest.
 I  w tym momencie się obudziłem. Ale "piękny" sen. Patrzę na zegarek telefonu wskazujący godzinę 3:59. Czy można zakochać się w dziewczynie ze snu? W dziewczynie, której się nigdy nie spotkało? W dziewczynie, która wcale nie istnieje? Te pytania zmusiły mnie do głębokiego rozmyślania.
Leżałem tak może z godzinę gdy usłyszałem dźwięk silnika, muzykę i głośne jak mniemam kobiece śmiechy. Podszedłem do okna, podniosłem żaluzje i moim oczom ukazał się oświetlony przez srebrzysty blask księżyca i lampy uliczne czarny mustang z niebieskimi felgami. Cudo. Stał przed domem, który wcześniej zwrócił moją uwagę.drzwi od strony pasażera otworzyły się i z samochodu wychyliła się głowa z cudnymi blond lokami jakby farbowanymi prawie na biało, ale miałem jakieś przeczucie, że kolor ten jest w 100% naturalny. Mogłem dostrzec, że jest ubrana w krótką, obcisłą czerwoną sukienkę i jeansowy żakiet. Gdy przeszłą kilka kroków w stronę budynku ukazały mi się jej piękne nogi odziane w czarne kabaretki i zwykła szpilki w takim samym kolorze. Za nią wyszedł chłopak w szarych butach, granatowych spodniach, białej bluzce i skórzanej kurtce. Powiedział coś do wnętrza pojazdu z uśmiechem i zatrzasnął drzwi. Auto odjechało. Chłopak objął dziewczynę ramieniem i oboje ruszyli w kierunku domu. Światła elewacyjne rozbłysnęły działając na ruch. Ona zaczęła grzebać w swojej torebce gdy on ją całował. Gdy wyciągnęła klucze i otworzyła drzwi wepchnęła go do środka. Nagle odwróciła się z uśmiechem by zobaczyć czy ktoś nie patrzy i jej wzrok padł na mnie. Od razu uśmiech zszedł z jej twarzy. Trwaliśmy tak chwilę patrząc się zaskoczeni w swoje twarze gdy chłopak, którego wcześniej wepchnęła do domu wciągnął ją do środka. Drzwi się zatrzasnęły a ja wróciłem do łóżka zostawiając nie zasunięte żaluzje. W głowie miałem tylko jedną myśl. To była ONA.

*no-name-girl - chodzi o dość popularny zwrot w języku angielski oznaczający inaczej "dziewczynę bez imienia" lub "nieznajomą"



~~~*~~~
Na samym wstępie pragnę przeprosić za nie dodanie tego rozdziału wcześniej, ale niestety mój wyjazd przedłużył się z powodu awarii samochodu ;/ Dziękuję za cierpliwość i wyrozumiałość :) Mam nadzieję, że Wam się rozdział spodoba! Napiszcie w komentarzach co myślicie :) Jeśli chcielibyście być informowani to zostawcie swoje twittery pod tym postem :) Następny rozdział mam nadzieję pojawi się do przyszłej soboty. Trzymajcie się <3

czwartek, 15 maja 2014

Ważne!!

Opublikowanie rozdziału 2 jest przeniesione na niedzielę z powodu broku internetu! Przepraszam, ale niestety ode mnie to nie zależy ;/ Pozdro misie <3 + liczę na komentarze pod rozdziałem pierwszym :)

wtorek, 13 maja 2014

Rozdzial 1- Czas pokaże czy miałem rację

Niall's POV

   Nie chcę tam jechać. Jestem wściekły. Dlaczego Peter mógł zostać? Ach no tak- jest dorosły. To nie fair. W sensie, że ta przeprowadzka. Po co ja mam tu być? To ich firma. Nie moja. Ja mam to gdzieś. A oni mają gdzieś moje zdanie. No tak. Jak zwykle.
  Aktualnie wjeżdżamy na prom, który przetransportuje nas na wyspy brytyjskie. Jest godzina 7 rano. Super. Całą drogę siedzę z tyłu samochodu słuchając muzyki przez słuchawki. Właśnie usłyszałem ostatnie słowa "Wonderwall'a" Oasis'a gdy pojazd się zatrzymał a mój ojciec się odwrócił chcąc ze mną porozmawiać. Jego oczy spoczęły na moich wpatrując się w nie wyczekująco więc niechętnie zdjąłem słuchawki i zatrzymałem kontynuującą się automatycznie playlistę nazwaną (dość kreatywnie) "My favs".
- Niall. Wszystko w porządku?
Ah to teraz nagle zaczyna go obchodzić jak się czuję. Troszkę za późno.
- Tak a miało by nie być?- wymuszam uprzejmy uśmiech. Mimo mojej wściekłości nigdy nie odezwę się źle do ludzi, którzy dali mi życie. Nie tak mnie wychowano.
- Całą drogę siedzisz tak cicho. Martwimy się...- wtrąciła się mama. No tak. Martwią się a dokładnie wiedzą, że źle znoszę dłuższe podróże.
- Przecież wiesz, że podczas jazdy wolę się zdrzemnąć lub posłuchać muzyki.
- Tak, ta twoja choroba lokomocyjna.
- Bardziej nam chodzi o to jak się czujesz opuszczając Irlandię...
- Nawet okej. Przyda się zmiana otoczenia.- Z całych sił pragnąłem by zabrzmiało to dość obojętnie. Stresuję się. I to bardzo. Nowi ludzie, nowa szkoła. Wszystko nowe. Trzeba zrobić dobre wrażenie. A co jeśli zawalę pierwszy dzień? Co jeśli coś pójdzie nie tak i będę miał w szkole piekło? Jak będą się ze mnie nabijać? Muszę odgonić od siebie te myśli. "Never stop believing...". Nigdy nie mogę przestać wierzyć, że będzie dobrze. Bo kiedyś w końcu będzie.
Ojciec posłał mi swój "firmowy przyjazny uśmiech". Odwzajemniłem to.
- Idziesz się z nami przejść po pokładzie? Może chcesz iść do łazienki? Będziemy płynęli ok. 3 godzin.
- Nie. Posiedzę tu na razie. Jakbym coś chciał to was znajdę.
Ojciec podał mi kluczyki i wraz z matką opuścili samochód lekko zatrzaskując drzwi. Zamknąłem drzwiczki pilocikiem i ponownie założyłem słuchawki by oddać się kojącym dźwiękom "A drop in the ocean".
  Zamknąłem oczy oddając się w całości mym myślom i słowom piosenki. Co będzie się działo za tydzień? Bo tyle zostało do końca wakacji. Uważam, że mieszkanie w UK będzie totalną katastrofą. Ale kto to wie... Czas pokaże czy miałem rację. Ale w sumie może nie będzie tak źle. Może nie trafię na jakąś mafię. Ha! To by była akcja. Dobra. Koniec głupich myśli. Po prostu oddam się temu co kocham najbardziej...muzyce.
  Nagle usłyszałem głośne pukanie w szybę, o którą opierałem głowę. Playlista musiała się skończyć a ja najwyraźniej zasnąłem. Powoli otworzyłem oczy i ściągnąłem słuchawki. Zacząłem przeszukiwać ręką tylne siedzenie naszego Range Rover'a w poszukiwaniu kluczyków aż w końcu je znalazłem. Odblokowałem drzwi i podałem (kluczyki) je bez słowa ojcu.
- Za 10 minut znowu będziemy jechać po asfalcie.- odezwała się mama.
- Mhm.- tylko tyle mogłem z siebie wydusić zanim znowu odpłynąłem do krainy Morfeusza.
  Gdy ponownie się obudziłem była 15 i właśnie wjechaliśmy na podjazd jakiegoś domu. Zdjąłem słuchawki i odłożyłem je na bok odłączając je jednocześnie od telefonu.
- Niall. Oto nasz nowy dom.
No niezły, ale mniejszy od mojego poprzedniego. O wiele mniejszy. Eh...przeżyję. Nie żebym był jakimś materialistą. Broń mnie od tego Boże.
- Choć do środka. Wszystko już tam jest.
Wysiadając z auta zabrałem mój plecak i słuchawki. Idąc w stronę domu rozejrzałem się trochę po okolicy. Moją uwagę przykuł dom znajdujący się dokładnie na przeciw mojego.
   Wszedłem do środka ale zbytnio się nie rozglądałem. Zrobię to jutro. Mimo przespanych kilku godzin drogi jestem wykończony.
- Gdzie jest mój pokój?- zapytałem się mamy.
- Trzecie drzwi po lewej.- posłała mi słaby uśmiech. Odpowiedziałem jej cichym "dziękuję" i wszedłem po schodach na górę. Na nic nie zwracałem uwagi póki nie doszedłem do końca korytarza i nie zauważyłem drzwi z moim imieniem. Mój pokój jest... niezły. W moich ulubionych kolorach. Udało im się. Jutro pozwiedzam cały dom. Teraz tylko wezmę prysznic i się położę. Po prawej znajdują się drzwi do łazienki i obok do garderoby. Szybko zmywam z siebie pot i zmęczenie ponieważ w samochodzie musiało być gorąco.
  Gdy wytarłem moje włosy ubrałem tylko moje bokserki i koszulkę i położyłem się do łóżka w pierw zasłaniając żaluzje.

~~~*~~~
 Tum dum dum! Oto pierwszy rozdział! (jaki stres ;o ) :D Osobiście jestem z niego nawet zadowolona. Napiszcie w komentarzu co myślicie! Mam nadzieję, że się Wam podoba.
Przepraszam za jakiekolwiek błędy. Jest on dość krótki, ponieważ są to tylko takie przemyślenia Nialla :)
Następny rozdział prawdopodobnie będzie w piątek :)
Trzymajcie się <3

poniedziałek, 5 maja 2014

Prolog

Chciałabym opowiedzieć Wam pewną historię. O chłopaku  i dziewczynie oraz ich mniej ważnych aczkolwiek istotnych przyjaciołach.
Niall- typowy grzeczny chłopiec z dobrego domu pewnego dnia przeprowadza się na przedmieścia niewielkiego miasteczka. Zaczyna chodzić do publicznej szkoły, spotyka nowych znajomych, o których wcześniej wspomniałam. W pierwszy dzień na korytarzu zauważa dziewczynę.  Kate jest niezwykłą osobą, mroczną, niebezpieczną, odważną.
Gdy dochodzi do pierwszej konfrontacji nikt nie jest świadom jaki krąg zdarzeń będzie miał miejsce w niedalekiej przyszłości. Zaczynają swoja dość skomplikowana znajomość. Kate pokazuje mu swój świat. Swat imprez, alkoholu, narkotyków, broni. Ogólnie... swój prywatny, nieodgadniony świat. Przypadkiem chłopak odkrywa prawdę o jej życiu... o niej. Jest zszokowany, ale postanawia jej pomoc w jej problemach. Gdy już zdobyli swoje zaufanie Niall wpada na pomysł by zagrali w grę. Ona się zgadza. I tak się zaczynają problemy, kłótnie. Wszystko. Choć nie wszystko przez to. Większość przez jej przeszłość. Chcesz wiedzieć więcej? Chcesz poznać ich losy? Chcesz wiedzieć kto przegra grę? Kto się pierwszy zakocha? Czy było możliwe zatrzymać bieg wypadków? Czy można było nie doprowadzić do pewnych sytuacji? Może się tego dowiemy.

niedziela, 4 maja 2014

Wstęp

Witam Was kochani bardzo gorąco!. Będzie to blog z opowiadaniem mojego autorstwa. O kim? Tego się dowiecie za ok 2-4 dni gdy dodam "Prolog" oraz zakładkę bohaterów :) Mam nadzieję, że Wam się spodoba! Papa! <3