playlist

sobota, 5 lipca 2014

Rozdział 5- Kocham Cię...

Spojrzałam tam nadal rozbawiona i nagle mina mi zrzedła. Zobaczyłam chłopaka w oknie. Blondyna. I mimo dużej odległości wiedziałam. To ON.ONONONONON! Tak blisko! Jak to możliwe?! JAK?! Wygląda na równie zaskoczonego co ja. Trwamy chwilę po prostu patrząc na siebie aż nagle niecierpliwy Harry wciąga mnie do domu. Nie odrywam wzroku od chłopaka póki Hazz nie zamknie drzwi. Dalej bardzo zaskoczona spojrzałam na roześmianą twarz mojego przyjaciela.
- Co jest? Wyglądasz jakbyś zobaczyła ducha. No wiesz. Cała zbladłaś i wgl. A oczy to jak pingpongi masz.- powiedział Styles.
- Bo właśnie zobaczyłam kogoś kto nie ma prawa istnieć.- odpowiedziałam. Teraz ani Harry się nie uśmiecha. Patrzy na mnie równie zszokowany, ale i zatroskany. A ja dalej próbuję przetrawić to co zobaczyłam w oknie.To niemożliwe. NIEMOŻLIWE. A jednak. Wątpię żeby było to tylko przewidzenie.
O co chodzi? Dlaczego moja reakcja jest taka jaka jest? Otóż od ponad miesiąca dręczy mnie pewien sen. Jest on bardzo dziwny, ponieważ ciąg dalszy zależy od tego co uczynię. Mam tam własną wolę co nie jest normalne.W dodatku on był taki realistyczny.Wręcz czułam ten odór starego magazynu. Dawnej bazy ojca.
Więc jest tak. Nie wiem jak i dlaczego, ale jesteśmy w miejscu, z którym wiąże się moje dzieciństwo. Uciekamy. Ponownie nie wiem dlaczego. Wiem natomiast, że w obie ręce mam zajęte. W jednej trzymam zwyczajny Glock 17 a w drugiej rękę chłopaka-bez-imienia. Biegniemy krętymi korytarzami. Niestety w tej części nigdy nie byłam. Część owej ucieczki jest niezmienna. Natomiast gdy dobiegamy do rozwidlenia tutaj już się zaczyna prawdziwy koszmar. Ruszyłam w lewo gdzie za następnym zakrętem trafiliśmy na ślepy zaułek. Gdy szukałam jakiegoś przejścia nie zauważyłam, że już nas znaleźli. Koniec pierwszej wersji.
Druga wersja polegała na tym, że biegliśmy znacznie dłuższymi i bardziej krętymi przejściami gdzie nabraliśmy tempa. Tutaj, przy kolejnym ślepym zaułku, gdy już prawie znalazłam wyjście oni przybyli. Chłopak pociągnął mnie za siebie przez co nie mogłam w niech strzelić i to oni nas zabili. Koniec.
Trzecia wersja była taka sama jak poprzednia, tyle że to ja teraz okryłam chłopaka, wyższego ode mnie o głowę. Mężczyzna ze środka, którego bardzo dobrze znałam (nie mniej jak tych po bokach) rzucił w nas siekierą. Szybko odskoczyłam myśląc, że chłopak ma trochę instynktu. Niestety nie miał. Gdy na niego spojrzałam patrzył pustym, przerażonym wzrokiem w stronę facetów z wbitą w głowę siekierą. Ten widok przywołał masę wspomnień przez co ani nie zauważyłam a trzeci sen się zakończył.
Ostatnia wersja różniła się od poprzednich tym, że w niej dokonałam właściwego wyboru i od tego czasu w snach widuję tylko ją. Gdy siekiera zaczyna lecieć w stronę twarze nieznajomego odciągam go na bok. W odwecie strzeliłam mu prosto w czoło. Pominę fakt, że rozbawiła mnie na ułamek sekundy moja celność. Pomocnik gościa z dziurawą głową zaczął uciekać by nas wydać dlatego jego też dopadł mój pocisk. Ostatni giermek chwilę się zastanowił po czym strzelił we mnie, ale mimo jego trafienia zdążyłam mu "oddać". Poczułam, że pocisk wbija mi się w brzuch, rozrywa wnętrzności zaznaczając swoją obecność i zatrzymuje się przed kręgosłupem. Złapałam się za mój brzuch i osunęłam się na wystraszonego chłopaka po czym on położył mnie na ziemi trzymając moją głowę jedną ręką a drugą moją rękę, która bardzo wolno luzowała ucisk na mojej koszulce. Poczułam, że to już chwila więc coś mnie natchnęło, żeby powiedzieć mu "Kocham Cię...". I gdy już zaczynała i wypowiedziałam początek... obudziłam się zlana potem.
Już wiem co będzie mnie dręczyło tej nocy.
Harry o wszystkim wie. Bo komu miałam powiedzieć jak nie jemu.
Zaczaiło co mi chodzi i wręcz rzucił się by mnie przytulić. Odwzajemniłam uścisk. Po kilku minutach Harry wziął mnie na ręce i zaniósł do mojego pokoju. Położyliśmy się na łóżku by odpocząć trochę przed akcją. Lecz ja wiedziałam, że to mi się nie uda.

***
*Godzina 23 następnego dnia*

 Gdy zamknęłam klapę do naszej bazy odwróciłam się w stronę drzwi. Harry i Luke stali na jakby straży. 
- Dobra Luki. Ile za towar i transport?- zapytałam szatyna. 
- Dziewięćset tysi bo jeszcze obstawa kocie.- popatrzył na mnie tym swoim wzrokiem z wydętym dziobkiem. Westchnęłam. 
- Możemy to załatwić na górze?- powiedział Hazz poprawiając swój lekko wysłużony HK416. 
- Na górze nie, ale chodźmy do środka. Amandzia jest u Kimmi na noc. - posłałam "oczko" Stylesowi.
- Dobra. Heh.
- Tylko szybko. To był wyjątkowo długi dzień.- zgodziłam się z Lukiem i razem ruszyliśmy do domu.
Po wręczeniu mu należnej kwoty uśmiechnął się do nas i wyszedł mówiąc:
- Kitti interesy z tobą to czysta przyjemność.
Po bardzo męczącym dniu i ciężkiej dostawie  zjedliśmy z Harrym po kawałku zapiekanki, która przypomniała mi o chłopaku z sąsiedztwa. Mijaliśmy jego rodziców dzisiaj. Tak...
Po naszej "kolacji" wzięliśmy szybkie kąpiele i poszliśmy spać. Kolejna noc... Kolejny sen... Kolejny płacz... I kolejne myśli...
Po pobudce około 3 nad ranem postanowiłam spędzić resztę nocy na siedzeniu na parapecie. Dopiero teraz zauważyłam, że nasze pokoje są na przeciw siebie.
Myśl czy to przeznaczenie czy moje schizy zajęły moją głowę.


***

Gdy odprowadziłam Harry'ego do drzwi i pożegnałam się z nim buziakiem w policzek i podziękowaniem za pomoc była 11. Ruszyłam w stronę kuchni by wziąć kolejny kawałek niesamowitej zapiekanki. Zobaczyłam przy stole ciocię, która od razu nie odrywając wzroku od gazety zapytała:
- I jak poszła dostawa?- tak. Ona wie co robię. Nie dziwi jej to. Oczywiście jest temu przeciwna, ale nic nie mówi. Jej też zależy na zemście.
- Lekko nie było, ale poszło... jakoś. 
- Na pewno wszytko dobrze zabezpieczyłaś? Sprawdziłaś czy nie oszukali? 
- Tak. Brakowało jednego dodatkowego magazynku, ale mimo to wszystko było ok. Luke odjął to i zapisał w raporcie. 
- To dobrze.- skomentowała i kontynuowała swój artykuł. Podgrzałam sobie zapiekanki i otworzyłam laptopa cioci. Poprzeglądałam tumblra oraz instagrama znajomej cioci zajadając się śniadaniem. Gdy skończyłam po jakiś 30 minutach pozmywałam naczynia, które nazbierały się od wczoraj. Gdy myłam ostatnią szklankę ciocia zabrała głos. 
- Niall dzisiaj przyjdzie.
Nie mam zielonego pojęcia o kim mówi. 
- Kolega z pracy?- zapytałam.
- Nie. Syn nowych sąsiadów. 
To co usłyszałam tak mnie zaskoczyło, że zacisnęłam rękę na szklance, a gdy pękła nawet nie zauważyłam, że mam pociętą rękę.


~~~*~~~
Dum Dum Dum! Witam Was kochani po długiej  i nie zapowiedzianej przerwie! To już się więcej nie powtórzy przysięgam! Dziękuję (ponownie) za wyrozumiałość i cierpliwość. Mam  nadzieję, że rozdział się podoba. Miałam z nim jak już wcześniej pisałam duże problemy. Liczę na Wasze komentarze! 
Teraz takie informacje typowo organizacyjne. Dwie wieści. Dobra i zła no :( 
ZŁA WIADOMOŚĆ
Ogłaszam przerwę wakacyjną do 12 września :(
W roku szkolnym będę dodawała 1/2 notki na miesiąc ponieważ będę w 3 klasie i będę miała egzaminy. Trzeba się będzie uczyć :(
DOBRA WIADOMOŚĆ
Jak pewne zauważyliście brak pewnej sceny. Otóż pomyślałam, że na każde 1000 wejść będę dodawała takie "wycięte sceny", "bonusy". :)
Jeśli coś mi wpadnie do głowy, najdzie mnie wena to coś napiszę. Nic nie obiecuję :) 


Trzymajcie się misie i nie pozabijajcie na wakacjach <3

2 komentarze:

  1. szablon na twojego bloga jest już zrobiony i czeka na odbiór w najnowszej notce x

    OdpowiedzUsuń